Przeżegnaj się, rzuć kostką, wygraj życie wieczne…

ufam_tobieCzasami, kiedy mi się nudzi, wchodzę na portale w rodzaju Frondy, czytam, dziwię się i dosyć często się śmieję. Inni ludzie, z tego co zauważyłem, mają bardzo podobne objawy przeglądając artykuły z National Geographic, dotyczące obyczajów Zulusów i Maorysów. Ja swoich Zulusów i Maorysów, których pokrętnej i odmiennej kultury, za żadne skarby świata, nie jestem w stanie zrozumieć, mam po drugiej stronie ulicy, czasem być może tuż za progiem.

Dzisiaj wpadłem na ten konserwatywno katolicki portal i przeczytałem ni mniej ni więcej, tylko o planszówce, której zadaniem jest zbliżanie dzieci do Jezusa. I tutaj pytanie, dlaczego serwis przedstawiający się jako konserwatywny, reklamuje tak bądź co bądź innowacyjne sposoby indoktrynacji (przepraszam ewangelizacji?)

Pytanie to jest raczej marginalne i zwyczajnie rzuciłem je w próżnię, nie oczekując na nie żadnej odpowiedzi. Gra nazywa się „Ufam Tobie” i polega na zbieraniu i wymienianiu żetonów wad i zalet charakteru, a jej celem jest zdobycie co najmniej dwóch sztonów z tytułowym napisem.

Tuż obok, albo pod reklamą gry, trafiłem na ofertę zakupu „Dyplomu Błogosławieństwa Papieża Franciszka.” Po raz drugi w ciągu kilku minut zbaraniałem, co oznacza, że teraz muszę się wydawać głupi nawet zwykłej podhalańskiej owcy. „Poważnie?” pomyślałem „Sprzedajecie za 60 – 90 złotych papierek z jakimś poświęcanym mambo-jumbo? I ludzie to biorą? Czyli jednak prawdziwa jest teoria, że historia zatacza koło i że po czasach oświeconych zawsze następuje powrót do średniowiecza.”

Skończyłem myśleć i odruchowo zacząłem się rozglądać, czy na stronie nie można też aby kupić knykcia świętego Piotra, czy skamieniałej kropelki mleka Maryji, która wyciekła z otoczonego aureolą pyszczka dzieciątka Jezus. Niestety żadnej z tych rzeczy nie znalazłem, bo pewnie bym kupił.

Zaczęła mi kiełkować myśl, że może fajnie byłoby połączyć grę i papieskie błogosławieństwo. Dlaczego by nie stworzyć planszówki, w której gra się grzesznikiem, stopniowo nawraca na jedyną słuszną drogę, a ten kto pierwszy przemieni swoją postać w ideał cnót, w nagrodę otrzymuje odpust wieczysty.

Już totalnym odlotem byłoby, gdyby taką grę zaaprobował sam Bóg i zwycięzcę brał natychmiast, razem z manatkami do nieba.

Bluźnierstwo? A ja wiem, czy większe niż sprzedawanie błogosławionego papierka, który jacyś biedni, otumanieni ludzi na bank kupią?

Teraz będzie prawdziwe bluźnierstwo. Na okładce gry znajduje się postać Jezusa, pochodząca bodajże z widzenia św. Faustyny (wiecie, anatomiczne serce otoczone drutem kolczastym, strzelające w kierunku patrzącego jakimiś promieniami.) Ze względu na nadmiar przeczytanych w sowim życiu komiksów, zawsze wydaje mi się, że Jezus jest tutaj superbohaterem, ładującym z klatki piersiowej dwoma energiami o różnym działaniu.

W związku z planszówką „Ufam tobie”, przypomniało mi się, że już kiedyś spotkałem się z innymi ewangelizującymi grami. Lata temu pojawiło się kilka r.p.g’ów (kto wie, co to, czyta dalej, kto nie wie, przeskakuje do następnego akapitu,) w których mogliśmy się wcielić w postać bohatera z czasów starotestamentowych. Zamiast na zwykłym zbieraniu punktów i siekaniu zawrotnych ilości maszkaronów, koncentrowały się one na rozwoju duchowym postaci i podejmowaniu poważnych dylematów moralnych. Przykładem takiego r.p.g.’a jest „The Way.”

Nieewangeliczną,bible fight ale również nawiązującą do religii grą jest „Bible Fight.” Ta urocza napierdalanka w stylu starego, dobrego „Mortal Kombat”, daje nam możliwość wyboru spośród następujących wojowników: Ewa, Jezus, Mojżesz, Noe i Przenajświętsza Maria Panna. Przez chwilę zdawać by się mogło, że gra zalatuje nawracaniem i moralizatorstwem, bo w jednym z ostatnich etapów mierzymy się z Szatanem. To złudzenie pryska, gdyż postacią, którą musimy pokonać zaraz po Panu Ciemności jest Pan Zastępów, czyli stary, dobry biblijny Jahwe.

Jeden komentarz do “Przeżegnaj się, rzuć kostką, wygraj życie wieczne…”

Leave a Reply

Sprawdź ofertę występu z żartami na temat branży. Stand-up na imprezę firmową