Kontynuując trend z poprzedniego posta będę zagęszczał ilość stand up’u na blogu, który stand up ma w nazwie. Często, kiedy już zdarzy mi się pochwalić, że zajmuję się między innymi tą formą komedii, zostaję zasypany masą pytań. Co to takiego jest? Z czym to się je? Oraz z reguły na końcu – czym to się właściwie różni od monologu? Nie będę ukrywał, że z tym ostatnim miewam problem. Postaram się więc znaleźć odpowiedź, nie tylko po to, żeby mieć ją gotową, kiedy któraś dawno niewidziana ciotka zacznie wypytywać, ale też dla siebie.
Przede wszystkim, stand up jest monologiem, ale nie każdy monolog jest stand up’em. Przypadki stand up’u, którego nie można nazwać monologiem zdarzają się rzadko, a konkretnie, natknąłem się tylko na jeden – bliźniaków Sklar. Ci panowie występują we dwóch, ale mają uwspólnione spojrzenie na rzeczywistość i ogólnie zachowują się jakby byli jedną osobą (jednojajowi to im łatwiej).
Po drugie komik w stand up’ie jest sobą, podczas gdy w bardziej osiadłych w naszej kulturze formach monologu tylko na chwilę wciela się w postać. W drugim wypadku aktor wyjdzie na scenę, pogada, pogada, zejdzie i być może za parę skeczy wróci z kolejnym solowym numerem, ale już jako kto inny. Komediant stojący musi dbać o ciągłość, mówić jako on sam, swoim głosem. Ta prawdziwość wydaje się być kluczowa, aczkolwiek Judah Friedlander ma tak odjechaną perspektywę, że właściwie nie da się uwierzyć, iż jest ona jego naturalnym spojrzeniem na świat. Podobnie sprawa ma się z Mitchem Fatelem oraz Moshe Kasherem. Nasuwa się pytanie: czy gdyby Gajos regularnie robił godzinne programy jako chamski mecenas kultury, to byłby stand up’erem?
Po trzecie w monologu aktorzy/kabareciarze często korzystają z rekwizytów, kostiumów, etcetera. W stand up’ie posiłkowanie się czymkolwiek oprócz mikrofonu i wody na stoliczku jest niedopuszczalne! Dowolny akt sceniczny, w którym komik używa gadżetów nie jest stand up’em… Chyba, że komikiem jest Rickie Gervais. Ten brytyjski zawadiaka w swoich showach sięga po ulotki, książki, rzutnik i wszystko inne, co tylko przyjdzie mu do głowy. Podobnie sprawa ma się z Zachiem Galifanakisem, który swoje żarty mówi grając na pianinie.
Reasumując. Monolog to monolog. Natomiast stand up to taki monolog, który wykonawca nazywa stand up’em przy jednoczesnej akceptacji tego określenia ze strony publiczności obeznanej ze stand up’em. Koniec.
Jak zwykle Polacy lubia rozdrabniać się:))) Pół godziny dywagacji. Monolog i tylko monolog, po polsku i zrozumiale, a czy to czy tamto i inne detale, to naprawdę nie ma znaczenia. RoxmawiajmR że że sobą po polsku i dajmy spokój z tym snobizmem nadużywania angielskich słów i okaleczania ich polskimi koncowkami.
Naprawdę mi imponuje Twoje zaangażowanie w sprawę :) Trzy komentarze w trzech zupełnie różnych mediach. Wow. Jednocześnie chciałem przypomnieć, że język polski należy do języków żywych. Co oznacza, że się zmienia. Na dwa sposoby. Poprzez ewolucję istniejących słów i napływ nowych z innych języków. Natury nie zatrzymasz :)
Wchłaniasz bez zastanowienia wszystkie buble językowe i niszczysz swoją polszczyznę. Powtarzasz obce „stand up”, zachwycasz się po angielsku „wow” i domyślam się że jesteś pokoleniem koszmarnego „shoppingu” i „fake newsa”.Zapożyczenia językowe są naturalne, ale tylko tam, gdzie nie ma polskiego okreslenia. Zatem nie chodzi o niemoc w zatrzymaniu natury, ale brak siły i edukacji przeciwko bezmyślnemu klepaniu okaleczonych angielskich słów dzięki którym język polski umiera.
Masz dwa błędy interpunkcyjne w komentarzu. Dla obrońcy poprawnej polszczyzny to trochę przypał.
Czepiasz się poza tematem z braku argumentów. Przypał.
Późno odpowiadam, ponieważ byłem zajęty.
Przez przypadek znalazłem post Władka Sikory, w którym odpowiada na podobne pytanie jak ja. Jest mądrzejszy ode mnie, więc polecam:
http://www.sikora.art.pl/publicystyka_stand_up.php
Ja widzę to podobnie, ale z drobną różnicą. Stand-uper tworzy pewną postać bazując na własnej osobie, a następnie się w nią wciela. Przynajmniej w moim przypadku tak jest.
„Sztuka jest tym, co sztab krytyków jest skłonny uznać za sztukę.” (nie wiem kto to powiedział, ale na pewno miał rację)
Czyli, jeśli dobrze zrozumiałam – występy Cezarego Pazury to stand-up’y?:D
Kocham. <3
Nie wszyscy fani stand up’u tak uważają, więc pozostawmy tę kwestię jako sporną:)
Bardzo dyplomatycznie.;)
Ja w razie wątpliwości stosuję prostą zasadę – jeżeli występ pojedynczego komika mnie bawi, to jest to stand-up, jeśli nie, to jest to monolog.
Twoja zasada właśnie zyskała nowego fana.:D