Te ścinki, te resztki, które zaraz tutaj wypiszę, tak naprawdę nie zasługują na odrzucenie. Moim subiektywnym zdaniem prezentują się nieźle, uważam że nie są najgorsze i właściwie powinienem nad nimi pracować. Szukać dla nich przytułku w którymś skeczu, monologu, programie. Niestety nigdzie dla nich owego miejsca nie widzę… Dlatego, jako zły autor-ojciec pozbywam się tych tekstów-dzieci i zsyłam je na wieczne wygnanie do kosza na twórcze odpadki.
Ten fragment, ten właściwie pojedynczy, ale rozbudowany żart napisałem jeszcze do kabaretu Totakapokraka. Co ciekawe, głównym bohaterem skeczu, z którego pochodzą poniższe linijki, jest nieuprzejmy kelner. Musi w owym fakcie tkwić element prekognicji, bo nieuprzejmym kelnerem zostałem dopiero później. Pamiętam, że pisząc ten numer jeszcze pracowałem jako kreślarz. Dosłownie – skleciłem go w robocie, w czasie który powinienem poświęcać na wymiarowanie jakiegoś biurka, szafki czy tam innego stołka. Do tej pory nie rozumiem dlaczego zwolnili mnie po trzech miesiącach okresu próbnego. Ale trochę za bardzo się rozpisałem. Oto pierwszy ścinek:
KLIENTKA: Kelner! A proszę mi powiedzieć, dlaczego ten kurczak ma pierze?
KELNER: Bo to jest kurczak w mundurku, proszę pani.
KLIENTKA: Kelner! A dlaczego ten kurczak ma pazury?
KELNER: Bo to jest kurczak w mundurku i rynsztunku bojowym, proszę pani.
KLIENTKA: Jestem bardzo ciekawa, jak mi odpowiesz na pytanie, dlaczego ten kurczak ma łeb?
KELNER: Dobry żołnierz musi mieć łeb na karku.
Skecz ciągnął się później jeszcze długo i wytrwale. Niestety nie obdarzyłem go żadnym innym żartem godnym zacytowania.
Drugi ścinek, właściwie miniskecz, w rozmiarówce kabaretowej leżący gdzieś pomiędzy pełnoprawnym numerem a szortem, również dotyczy gastronomii. Tym razem głównym bohaterem jest barman, też lekko chamski.
KLIENT: Poproszę piwo.
BARMAN: Niestety w naszym lokalu gastronomicznym prowadzimy sprzedaż wiązaną. Piwo sprzedajemy tylko w zestawie z precelkami, a precelki wyszły.
KLIENT: Co mi pan za głupoty opowiada? Proszę mi nalać piwo.
BARMAN: Jak pan se chcesz. (Nalewa piwo, Klient go próbuje.)
KLIENT: Jakieś wodniste to piwo? Dolewacie do niego kranówy?
BARMAN: Proszę pana, gdybyśmy dolewali do niego kranówy nie miałoby piany. Dolewamy do niego wody z Ludwikiem.
KLIENT: Ale przecież piwo z płynem do mycia naczyń byłoby zielone.
BARMAN: Pomyśleliśmy o tym. Ten efekt niwelujemy wybielaczem
KLIENT: Wybielaczem?
BARMAN: Tak. Ace.
KLIENT: Ale przecież poczułbym smak wybielacza w piwie…
BARMAN: O tym też pomyśleliśmy. Smak wybielacza niwelujemy cyjanowodorem. Paraliżuje kubki smakowe i klient nie czuje smau.
KLIENT: Cyjanowodorem?! To ja umrę! Nie macie odtrutki?
BARMAN: Z reguły mamy. Jest w precelkach.
Prawda, że uroczo pojebane? Ten skecz napisałem dla Pokraki, ale grałem go jeszcze w pierwszym programie PUKa. Tak naprawdę teraz musiałem go napisać jeszcze raz, bo nie udało mi się odnaleźć oryginału w przepastnym bałaganie moich plików.
Kolejny żart spłodziłem do PUKowego programu Jebudu. Podobnie jak pierwszy, dzisiejszy ścinek był częścią dłuższego skeczu. Niestety po nim (tym żarcie) następowało jedno wielkie, absurdalne nic.
lOKAJ: Pani hrabinio, przyprowadziłem do pani barona herbu dwa jaja, korzec mąki, szczypta soli, garniec mleka. Czyli w skrócie herbu składniki na omlet.
I wreszcie ścinek ostatni. Uwaga, uwaga, jest to piosenka. Wprawdzie za żadną cholerę nie potrafię śpiewać, ale zdarza mi się silić na pisanie piosenek. Tę ułożyłem na Rybnicką Jesień Kabaretową 2012, konkretnie do kategorii „Uczta”. Na szczęście dla nas (PUKa) i na nieszczęście dla poniższego tekstu, znaleźliśmy inny pomysł, dużo trafniej ujmujący temat.
tak coś czuję, że piosenkę musiała słyszeć ekipa z Domowych Melodii i dlatego powstała Buła (z masłem) :)
Ej, spodziewałem się, że Domowe Melodie to jakiś program dla dzieci. „Bułę” natomiast widziałem jako mobilizację do zjedzenia śniadania. A tu proszę, całkiem niezły kawałek.
Podobieństwo rzeczywiście gdzieśtam można znaleźć…
Śliczna piosenka! :D
Piwo najlepsze :P