Foodtrucki – dosyć nowy i mocno niesamowity trend. Niby budy z żarciem, ale jednak sprzedają potrawy wysokiej jakości. Foodtrucki to czysta esencja hipsterozy. Serwują jedzenie z całego świata i opierają się na pasji założycieli (oraz oczywiście wysokiej jakości składników).
Foodtrucki często współpracują, łączą siły i tworzą festiwale. I właśnie na jednym z nich miałem okazję się pojawić. Chłopaki z Zapiekanek Imbramowskich mieli śmiały pomysł, aby zorganizować roasta. W nim wzięli udział właściciele poszczególnych budek gastronomicznych, którzy jeździli po serwowanym przez siebie jedzeniu…
Trochę mi to przypominało serię animowanych roastów, jaką można znaleźć na kanale College Humor.
W Roaście Footrucków oczywiście brali udział amatorzy (w sensie scenicznym, bo żarcie robią w stu procentach profesjonalnie). Ktoś musiał imprezę poprowadzić. Padło na mnie.
Muszę powiedzieć, że wyszło fajnie. Dwóch (na ośmiu) uczestników było dosyć mocno przygotowanych. Dwóch wykazało się niewiarygodną charyzmą. Wygrał Rafaello z objazdowej pizzerii u Włocha. Gadał zarąbiście i przy okazji robi bardzo dobrą pizzę.
Ja oczywiście też musiałem się przygotować i powiedzieć przynajmniej po jednym żarcie na każdego z występujących. Na Facebooka powędrował pocisk na langosze. Ciekaw jestem, czy złapiecie :)
Impreza była tak fajna, że zostałem jeszcze na niedzielę. Kolejnego dnia podczas festiwalu grałem swój program stand-upowy i razem z Adamem Grzanką prowadziłem open mica. Pojawili się między innymi Kamil Gryczka, Tomek Machnicki i Ipkis. Była też dziewczyna, która planowała wejść na scenę, żeby promować swoją firmę. Na szczęście poszła po rozum do głowy i nie wystąpiła. :)