Komik wyjaśnia: Co to jest stand-up? (+7 faktów na temat nurtu)

Stand-up to forma komediowa, w której komik wchodzi na scenę, żeby opowiadać żarty. Dodatkowo można wyróżnić kilka innych warunków niezbędnych do tego, aby dany występ był stand-upem:

  1. Wykonawca wchodzi na scenę SAM. Od tej reguły zdarzają się wyjątki, ale w 99,9999% wypadków stand-uperzy są samotnymi wilkami. Przykład stand-upu dwuosobowego to bliźniacy Lucas Brothers.
  2. Wykonawca samodzielnie napisał żarty. Tutaj też oczywiście można wymienić odstępstwa. Zdarza się, że koledzy pomagają sobie nawzajem przy tworzeniu monologów. Niektórzy sławni komicy ze Stanów miewali wynajętych tekściarzy. Generalnie jednak w stand-upie występowanie i wymyślanie treści jest nierozerwalnie ze sobą powiązane.
  3. Wykonawca nie wykuł żartów na blaszkę. Stand-up moim zdaniem powinien wyglądać trochę jak odpowiedź dobrego ucznia przy tablicy. Komik musi wiedzieć, co ma powiedzie za chwilę, ale zdecydowanie nie powinien mówić monologu słowo w słowo. Mniejsze lub większe elementy improwizacji są mocno wskazane.
  4. Wykonawca występuje jako on sam albo postać bardzo mocno zbliżona do niego samego. Stand-uperzy baaaaardzo często opowiadają historie z życia. Swojego życia. Dlatego wchodzą na scenę jako oni sami, a nie na przykład jako bezczelny listonosz czy kobieta o imieniu Mariolka. Oczywiście tutaj znowu mówimy o sytuacji typu „z reguły”. Bo niejaki Larry The Cable Guy od lat występuje jako monter kablówki (nie jest nim), a wszyscy uważają go za stand-upera.

Co NIE czyni stand-upu stand-upem?

Stand-up często jest łączony z dużą ilością wulgaryzmów. W rekordowo krótkim czasie stał się synonimem rzucania k**wą co drugie słowo.

I tutaj moja opinia. Stand-up faktycznie często idzie pod rękę z kulturą buntu. Treści i słowa obrazoburcze są w nim jak najbardziej dopuszczalne.

Jednocześnie jednak, stand-up wcale nie musi być pełen przekleństw, żeby być stand-upem. Elen De Generes grała programy czyściutkie jak łza. W Stanach istnieje też osobna scena komików religijnych, którzy siłą rzeczy też nie przeklinają.

Ale czemu nazywać to stand-upem? Przecież monologi były od zawsze…

Na pierwszy rzut oka stand-up nie różni się za bardzo od występów Andrzeja Piasecznego czy Tadzia Drozdy.

Raz trafiłem na monolog przedwojennego kabareciarza Leona Wyrwicza (odświeżony przez Andrzeja Grabowskiego). Też przypomina on stand-up. Leon (przez usta Andrzeja) opowiadał anegdoty o rodzinie i narzeczonej.

A prawdopodobnie, gdybyśmy poszperali jeszcze dalej, to okazałoby się, że w średniowieczu zdarzali się gawędziarze, którzy trzaskali taki jakby stand-up przy dźwiękach lutni.

Skąd więc to całe zamieszanie? Skąd te wszystkie stwierdzenia w artykułach z Onetu, że „stand-up to nowa forma rozrywki, która przebojem podbija polskie sceny.” Przecież samo mówienie śmiesznych rzeczy do mikrofonu nie jest niczym nowym.

Stand-up to po prostu nurt, który wybrał, aby nazywać się stand-upem. Stand-uperzy zazwyczaj inspirują się innymi stand-uperami, a nie na przykład Zenkiem Laskowikiem czy Januszem Rewińskim. Używają też słów zaczerpniętych z terminologi amerykańskiej. Pokrętnych terminów typu callback, premise i segue.

Krótko mówiąc, odnoszą się do pewnej odrębnej kultury zbudowanej wokół występów. I moim zdaniem właśnie to odróżnia stand-uperów od innych monologistów (tak, to słowo istnieje).

Nagadałem się o kulturze stand-upu, więc teraz podam jej przykłady (tak wypada)

Stand-uperzy na scenie mówią prosto, jasno i przystępnie. Poza sceną już jednak czasami posługują się językiem, który może przypominać szyfr. Albo dialekt, bo jest prawie tak odległy od standardowego polskiego jak kaszubski.

Pod spodem zamieszczam niektóre elementy ich kultury (czy tam naszej kultury. Wszystko jedno.):

  • open mic – impreza stworzona do testowania żartów. Również forma supportu. Często stand-uperzy wpadają na występy innych komików, żeby przed nimi przetestować parę minut.
  • set – zestaw żartów. W wielu wypadkach może stanowić synonim słowa „monolog”.
  • bit – taki jakby set ale krótszy. Czasami wydaje mi się, że sety składają się z bitów a te dopiero z żartów. Jednoznaczna definicja jednak nie istnieje.
  • premise – wprowadzenie do żartu. Czyli w dużym skrócie, wszystko w żarcie, co nie jest puentą.
  • callback – żart odnoszący się do czegoś, co komik mówił wcześniej (dużo wcześniej – na przykład dziesięć minut temu)

Stand-up – skąd to przyszło?

Czasami ludzie pytają też, skąd się wziął stand-up.

Ze Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej się wziął. Nurt nazywany stand-upem wykrystalizował się gdzieś w drugiej połowie dwudziestego wieku. Stopniowo komicy z wodewilu i innych form zaczęli grać „jako oni sami”. Coraz częściej wyrażali też swój bunt przeciw systemowi (tutaj trzeba wspomnieć o Lennym Brucie).

Moim zdaniem w Polsce amerykański stand-up pojawił się na zasadzie kontrastu. Owszem były u nas kabarety. Byli też satyrycy.

Wszystko to było jednak cholernie ugrzecznione i zbuntowane z umiarem. Nikt nie wychodził poza delikatnie aluzje, że być może premier kradnie. Stand-up natomiast wydawał się komediowym rapem albo punkrockiem.

Komicy ze Stanów przeklinali, wyklinali i przekraczali granice. I to prawdopodobnie dlatego ich programy z polskimi napisami zaczęły zyskiwać te kilkanaście lat temu zauważalną popularność na Youtubie (i w innych, już zapomnianych, serwisach wideo).

Leave a Reply

Sprawdź ofertę występu z żartami na temat branży. Stand-up na imprezę firmową