Pomysły na blogi

Jednym z moich głównych problemów życiowych jest zdecydowanie niesatysfakcjonujący współczynnik liczby pomysłów do ilości posiadanego czasu. Tak, jestem kopalnią pomysłów… Nie chcę jednak przez to powiedzieć, że z brudnego czarnoziemu moich myśli w pocie czoła machając oskardem marzeń wydobywam jedynie diamenty, samorodki złota i grudy bezcennego uranu. Niestety duża część pomysłów, na które natrafiam w biedaszybie mojej głowy to zwykłe aluminium, kiepski węgiel albo nawet byle jaki żwir. Co więcej nawet jeśli ufedruję kruszce i rudy przedstawiające zauważalną wartość, to ich obróbka okazuje się niewiarygodnie pracochłonna. Nieopłacalna wręcz. I stąd właśnie ta kategoria. W Mios Ideas wrzucam wszystkie pomysły, których ze względu na głupotę bądź stopień skomplikowania nie planuję realizować. Dzisiaj o blogach…

Miewam takie tygodnie, podczas których niemal codziennie strzela mi do łba pomysł na nowego bloga. A przecież nie mogę prowadzić pięciuset stron na raz. Nie mogę też na Eminencję radośnie wrzucać wszystkiego, co mi wykiełkuje w myślach, bo zacznie on  przypominać śmietnik. Czytaj dalej „Pomysły na blogi”

Blogowanie to komentowanie

To nie jest post poradnikowy! To nie jest post poradnikowy! To nie jest post poradnikowy! To nie jest post poradnikowy!

To są jedynie moje luźne przemyślenia na temat blogowania.

Jestem tutaj nowy. Pisząc tutaj, na myśli blogosferę. Założyłem bloga pięć miesięcy temu, od czterech prowadzę go aktywnie. Mniej więcej dwanaście tygodni temu zdałem sobie sprawę, że moje blogopisanie przeradza się w uzależnienie. W czerwcu nałóg osiągnął apogeum, bo opublikowałem aż dwadzieścia osiem postów. Aktualnie staram się pisać mniej, trzymać poziom trzech wpisów tygodniowo. Za to większą uwagę przykładam do komentowania. Czytaj dalej „Blogowanie to komentowanie”

Mam i ja

wordpressBlogi są wszędzie. Jest ich coraz więcej (jak to katastroficznie brzmi…) Jakieś siedem lat temu myślałem, że są tylko pamiętnikami ekshibicjonistów, którzy zamiast pilnować, żeby nikt nie zajrzał do ich dziennika, wpychają go w sieć. Trzy lata temu stwierdziłem: no dobra, niezłe źródło informacji, fajnyy sposób na rozwinięcie skrzydeł dla młodych dziennikarzy. Dzisiaj każda firma, każdy teatr, każda gazeta, każdy wonabi ekspert oraz niejedna osoba prywatna prowadzi swojego bloga. Każdy ma bloga. Mam i ja. Moda? Niekoniecznie. Google rzekomo dąży do tego, żeby pozycjonowanie było oparte głównie o ilość i jakość unikalnych treści zawartych na stronie. Wieść się rozniosła, ci którym zależy na obecności w sieci, załapali, że zaśmiecanie jej pressel page’ami jeszcze przynosi skutki, ale największy internetowy moloch i jednocześnie główny odbiorca tego chłamu robi wszystko, żeby nie miało żadnego znaczenia (informacja dla laików jeszcze większych niż ja – pressel page to artykuł publikowany w sieci i koncentrujący się głównie na słowach kluczach, a mniej na treści.) Wszyscy więc zakładają blogi.         Czy mi to przeszkadza?  A dlaczego miałoby? W końcu sam prowadzę bloga. Nie, nie przeszkadza. Po prostu piszę, co zaobserwowałem.

Jakoś mi się nie klei ten post, a miał być, psiakrew, taki mądry. Wbrew wszelkim zasadom kończę go w tym miejscu.

Sprawdź ofertę występu z żartami na temat branży. Stand-up na imprezę firmową